Zapewne niezbyt wiele osób wie, że na pograniczu Polski i Ukrainy, na terenie Roztocza Wschodniego znajdujemy ślady bytności Brata Alberta. Na przełomie XIX i XX wieku istniała tam przez okres kilkunastu lat pustelnia, którą założył Albert. Pośród rozległych lasów i licznych wzgórz bracia znajdowali odosobnienie. Obecnie fakt ten upamiętniono tworząc szlak imienia św. Brata Alberta. Wiedzie z Horyńca do Narola, i ma ponad 40 km długości, a jest znakowany kolorem zielonym.
W trakcie wędrówki możemy podziwiać różnorodność przyrody Roztocza, a także obejrzeć zabytki kultury. Przemierzając szlak, po którym chadzał święty, stykamy się z jego obecnością, jego drogą. Pozostali przecież do dziś świadkowie obecności albertyńskiej.
Przyroda. Region ten to najwyższa część polskiego Roztocza, gdzie wyniesienia sięgają 390 m. Krajobraz posiada wybitnie wyżynny charakter. Objęto go ochroną powołując Południowo-roztoczański Park Krajobrazowy. Teren cechuje się silnie urozmaiconą rzeźbą, z licznymi wąwozami, wzgórzami i przełomami. Pokonując te goraje (tak się zwą tu wzgórza) idziemy co rusz w górę albo w dół. Zbocza są dość strome, a wierzchołki przeważnie płaskie. Najwyższym wzniesieniem na trasie jest Wielki Dział, mierzy 389,5 lub 390 m npm. Porastają go lasy bukowe i sosnowe. Znaczna część szlaku biegnie pośród lasów. Porastające wąwozy drzewa i runo tworzą nierealny krajobraz. Spotykamy całą mnogość zbiorowisk leśnych, wśród nich iglaste czyli bory, w których dominuje sosna, a towarzyszy jej brzoza. W innych prym wiodą dostojne modrzewie lub strzeliste świerki. Lasy liściaste zadziwiają swym bogactwem i zmiennością zależnie od pory roku. Rośnie w nich wiele gatunków drzew. Sędziwe lipy o potężnych rozmiarach to prawdziwe okazy. Niewiele ustępują im wysokie jesiony i klony, tworzące górne piętro. Pomiędzy – graby, wiązy, brzozy i topole, które pozostają w dolnym piętrze. Zaś najbardziej okazałym jest buk o rozłożystych i gęstych koronach oraz mocarnym pniu. To drzewo charakterystyczne dla krainy Roztocza, tworzy bowiem wspaniałe lasy nazywane buczyną karpacką. W środku panuje półmrok, a to za sprawą ciemnych liści, które silnie zatrzymują światło. Runo i podszyt zatem nieliczne, ponieważ jest zbyt ciemno dla roślin. Znajdujemy tu gatunki cieniolubne – kopytnik, marzanka wonna, paprocie. A także rzadkie, typowe dla gór, np. żywiec cebulkowy. Zwracają uwagę pnie buków, mające korę stalowego koloru. Na niej tworzą się przez zarastanie sęków wzory w kształcie oczu, brew. Buki mogą osiągać grubość do 1 metra oraz wysokość bliską 40 m. Wśród majestatycznych drzew odnosimy wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w katedrze. Szczególnie urokliwy jest las bukowy między drogą Werchrata-Narol, a Monastyrzem. Zachwycają poprzecinany wąwozami i pofałdowany teren, nad nim wielkie pnie, a w górze rozpostarte konary. Szlak wiedzie przez drzewostany o różnym wieku, rosną więc i stare lasy, i zupełnie młode, często widzimy paruletnie buki pod starymi.
Idąc od Werchraty, przed wzniesieniem monastyrskim trafiamy na olbrzymie pole słoneczników, ciągnące się po horyzont. To spora atrakcja szlaku, wywołuje niezwykłe wrażenia.
Jednym z najbardziej intrygujących miejsc na szlaku jest owiane legendami wzgórze Monastyr, in. Monastyrz. Na szczycie znajdują się ruiny klasztoru unickiego zakonu bazylianów. Istniała tu także wieś w minionych wiekach, której śladów dziś trudno szukać. Natomiast zachowały się mury monasteru oraz tajemnicze piwnice, do których można zajrzeć. Przetrwała studnia wykuta w skale, ale teraz częściowo zasypana. W największej piwnicy znajdowała się grota św. Daniela z postaciami lwów, która miała szczególne powodzenie wśród pątników. Klasztor, jak mówią dokumenty, został wzniesiony w XVII wieku, zaś według tradycji powstał w XII lub XIII w. Źródła podają, że w 1678 roku ojciec Jow Jamnicki założył na gruntach wsi Werchrata klasztor Bazylianów i został jego przełożonym. Jego następca przywiózł ikonę Matki Boskiej. W lipcu 1688 zaczęła ona płakać krwawymi łzami, co uznano za cud. Po tym zdarzeniu obraz zasłynął łaskami, a jego kult od końca XVII w. się rozszerzał. Kres klasztoru przyniósł rok 1806, zakonnicy z ikoną Matki Boskiej Werchrackiej udali się do Krechowa koło Żółkwi. Dzisiaj wzgórze porastają wysokie drzewa – jesiony. Stoi stary kamienny krzyż oraz nowszy drewniany. Znajduje się także cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej (1915), na którym pochowano żołnierzy austriackich, niemieckich i rosyjskich. Upamiętniają ich krzyże z piaskowca. Ustawiono obelisk poświęcony Ukraińcom, żołnierzom UPA, którzy polegli w okolicznych walkach podczas II wojny. Wzgórze klasztorne jest pełne uroku, wpływa dzieje miejsca i pozostałości po zakonnikach.
Pustelnia. Nieopodal wzgórza, idąc od strony Werchraty w kierunku Narola, znajduje się miejsce pustelni albertyńskiej. Powstała ona w 1891 roku we wsi Monasterz koło Werchraty, w okolicach Horyńca Zdroju. Teren pod budowę pustelni wraz z zabudowaniami gospodarczymi otrzymał Brat Albert od ówczesnego właściciela tych ziem, hrabiego Ludwika Dębickiego. Na tym właśnie miejscu, niedaleko cerkwi unickiej znajdującej się na pagórku Monasterskim albertyni urządzili swoją sypialnię i warsztat pracy.
Tablica przy kościele w Werchracie, Pamiątkowy krzyż na miejscu pustelni braci Albertynów oraz Wzgórze Monasterskie
Brat Albert Chmielowski przez cały okres swojej zakonnej posługi starał się łączyć wytężoną pracę z modlitwą i kontemplacją i tę zasadę wpajał również członkom swoich zgromadzeń. Pustelnie powstawały w różnych zakątkach kraju aby w ciszy i odosobnieniu bracia mogli odbudować siły potrzebne do posługi najuboższym, bo jak mówił brat Albert: „Jeżeli domów pustelniczych zabraknie, to nie będzie można nawet przytulisk dla ubogich urządzać, zabraknie wytrwałości, poświęcenia i sił do ich obsługi”. Odwiedzając te miejsca mamy pewność, że ich wybór nie był przypadkowy. Piękne lasy, ciekawe ukształtowanie terenu, niezmącona cisza i świeże powietrze stanowić musiały doskonałe warunki do wypoczynku i modlitwy.
O pustelni pisał ks Jan Gnatowski: „Nędza jak nędza, ale bieda wielka istotnie. Główny budynek mieszkalny przerobiony ze stajni, jest taki, że prócz chłopa i to naszego chłopa, nikt inny by mieszkać nie mógł. Z jednej strony „refektarz” z podłogą z ubitej gliny z dwoma zydlami i stołem. Z drugiej dormitarze, których syn bogatego gospodarza ze wsi nie zniósłby. Proszę sobie wystawić wąziutką deskę przy samej ziemi, z cienkim sienniczkiem i kocem na wierzchu, od sąsiednich barłogów oddzielona drewnianymi ściankami, z przodu zasłoniętą płachtą zgrzebnego płótna, to wszystko. Do umycia służy woda przy studni. Obok głównego budynku, małe szopki drewniane, w nich narzędzia, warsztaty różne, przy których pracują bracia oraz parę celek osobnych dla braci chorych na piersi i potrzebujących większej wygody. Te wygodne cele wyglądają tak: połowę każdej zajmuje tapczan, czwartą część stół do roboty, a w pozostałej czwartej części, gdy dwóch gości siedzi na tapczanie, jest miejsce dla Brata Alberta, schylonego dobrze z powodu niskości sufitu, ale czwarty gospodarz stać musi za progiem. (…)Pomiędzy chatkami i warsztatami ogródek, w którym dużo jarzyn i trochę kwiatów, a w środku z kamieni i darni urządzony bardzo prymitywnie mały pagórek z krzyżykiem drewnianym i statuetką Matki Bożej, to jedyna ozdoba pustelni”.
Pustelnia na Monasterzu działała do 1905 roku, kiedy to została zamknięta przez nowego właściciela tych ziem Emanuela Homolacza. Obecnie na terenie pustelni pozostał tylko fragment betonowej posadzki, obok stoi pamiątkowy krzyż. Podobną pustelnię dla sióstr zakonnych założył Brat Albert w Starym Bruśnie w wydzierżawionym domu. To miejsce trudno dokładnie zlokalizować, ponieważ okoliczny teren porasta las. W 1897 roku pustelnia została przeniesiona do wsi Prusie, znajdującej się w okolicach Werchraty, gdzie istniała aż do wybuchu I wojny światowej.
Przy pustelni rośnie piękna lipa, bardzo stara, która pamięta czasy albertynów. Niedaleko gruby buk. To niemi świadkowie dawnych dziejów.
W samej Werchracie znajdujemy murowaną cerkiew z roku 1910, w stylu neoklsycystycznym. Obecnie to katolicki kościół pod wezwaniem św. Józefa. Posiada dużą kopułę, która wieńczy świątynię. Tu ustawiono tablicę wspominająca działalność brata Alberta.
Nieopodal jest stary cmentarz, gdzie zachowały się piękne nagrobki.
Ziemie te pozostają odludne, dawniej zamieszkałe przez Ukraińców; do dziś dotrwały ślady po wysiedlonych wsiach.
Magdalena Wicha, Andrzej Paluch
Kilka zdjęć ze szlaku można obejrzeć w naszej Galerii – Album Varia; Szlakiem św. Alberta